Czasami śni mi się, że jestem na pokładzie Nostromo. Jestem ostatnią osobą z załogi, której udało się przeżyć. Moim tropem idzie Obcy. Poluje na mnie. Ksenomorf nie zna litości. Nie mam czasu, żeby zastanowić się nad tym, czy ma jakiekolwiek dobre uczucia. Poluje na mnie, chce mnie zabić, unicestwić. Potrzeba pożywienia. Więc jest zwierzęciem, które nie wymyśli w tym swoim wielkim łbie, że człowiek mu się jeszcze przyda, żeby statek ściągnąć na ziemię i by tam dopiero zacząć prawdziwe żniwa.
Nie manipuluje, by coś mieć. Kontynuuję bieg. Ciasne pomieszczenia, niskie stropy, ciemność, irytuje migające światło, którego źródła nie mogę znaleźć. Zatrzymuję się ze zmęczenia i wtedy czuję na plecach oddech tropiciela. W powietrzu unosi się gorąca para, jakby atmosfera się spociła, ocieka. Statek kontynuuje swą ostatnią podróż. Nagle, jakbym kręciła film, patrzę na siebie, jakby kamera właśnie zrobiła najazd, a za mną wyłania się Obcy. Mogliby taką reklamę zrobić. Ucieczka przed ufoludem jako metafora niezapłaconych podatków, zawsze cię dopadną. Albo spot „Spełnij swe marzenie, uwolnij się od potwora lenistwa”. I można przełożyć taki sen na kampanię społeczną, jak nie dać się zawładnąć prokrastynacji. Jak jej nie zwiejesz i nie będziesz totalnie harować, to w końcu złapie cię i zje, bo to nie ma uczuć, nie zna litości.
Pewne myśli i idee same mają talent i idealnie sprawdzają się w rzeczywistości przetwarzania pomysłu w gotową reklamę. To nie jest proste, bo o ile reklama „Stop prokrastynacji” z Obcym w roli głównej na moją wyobraźnię działa fantastycznie, to inni mogą ją wyśmiać, a efekt może być zupełnie odwrotny. Zamiast iść i wziąć się do roboty, to osoba może pójść i zrobić sobie maraton „Obcego” albo zagrać w grę, gdyż nagle zatęskniła za tą historią. Dokładnie na ten temat został przeprowadzony warsztat przez firmę Saatchi&Saatchi na Uniwersytecie Warszawskim. Paulina Ufel, Business Director i Marek Roslan, Brand and Communication Planner z ogromną energią i zaangażowaniem opowiadali jak to jest z tymi reklamami, od birefu do publikacji. Reklama to test dla idei. Jeden z najtrudniejszych testów. Bo o ile pomysł na pocałowanie kobiety, którą jesteś zafascynowany, albo wyznanie uczuć mężczyźnie to potwornie trudny test, przed którym serce wali i obgryza się paznokcie, tak tutaj, taka idea musi sprzedać się na większym forum. A ludzie bywają okrutni. I nawet jeśli jest fajnie i obraz się podoba, tak nie do końca może powstać oczekiwany efekt. Konsument może nie odwiedzić sklepu i nigdy nie zakupić produktu, który przecież był tak zgrabnie zareklamowany tą „ale śmieszną i fajną reklamą”. Tworzenie reklamy, pomimo sporego stresu to bardzo delikatna sprawa. Nie jest łatwo po pierwsze wymyślić, ale jeśli już dochodzi do kreatywnego „rozlania” się pomysłów, tak później jak wybrać ten najlepszy, który będzie trafiał do ludzi, poruszał emocjonalnie do tego stopnia, żeby skłonić do zakupów. Jest wiele tajników i wiele sposobów, ale jedno jest pewne, tworzenie reklamy to wyjątkowo złożona sprawa, którą można nazwać sztuką.Sztuka, która „rozmawia” z odbiorcą.
Trudny orzech do zgryzienia. inna para kaloszy, co ma wisieć nie utonie, co z oczu to z serca, co za dużo to nie zdrowo, dla chcącego nic trudnego, głupi ma zawsze szczęście, hulaj dusza piekła nie ma, jak cię widzą tak cię piszą, każdy jest kowalem swego losu i jaka praca taka płaca. Nie wie się jak zareagują ludzie. Jedyne co można robić to próbować, wymyślać, zmieniać i przekształcać. Nie wiesz, czy trafisz z deszczu pod rynnę, czy może będziesz się śmiać ostatni. Jedyne co jest pewne, to że urzeczywistnianie idei jest piękne. Nawet jeśli to tylko są miłe złego początki.
Laura